piątek, 23 sierpnia 2013

Rok 1981, nastolatkowie, las i… kosmici?


Tytuł : Co wylądowało w lesie Rendlesham?
Autor : Mateusz Kudrański
Ilość stron : 403
Wydawnictwo : Brak
Ocena recenzenta: 9/10

Widząc na okładce polskie nazwisko zawsze ale to zawsze mam opór by przeczytać dane dzieło. Przyznam szczerze – nie trawie polskiej literatury fantastycznej od zawsze wybieram autorów zagranicznych. Zachęcona pozytywnymi recenzjami i pomysłem na fabułę ( ile książek taktuje o kosmitach?) pomimo uprzedzeń do polskiej fantastyki sięgnęłam po Co wylądowało w lesie Rendlesham? spod pióra Mateusza Kudrańskiego i z dozą podziwu stwierdzam, że powinnam jednak częściej czytać rodzimą twórczość fantastów, bo to co stworzył pan Kudrański jest wprost genialne!



Czwórka młodych Amerykanów mieszkających w Anglii, podczas swojego porannego biegania zostaje potraktowana śmierdzącym żartem. Za tym ów żartem stoją nie kto inni jak ich angielscy rówieśnicy – BB, Andy, Red i Piguła. Odkąd sięgnąć pamięcią te dwie grupy nastolatków toczą ze sobą spór. Jersey, Ice, Boogie i Maggie, brudni wracają do domu, by dowiedzieć się w nim, że muszą dostarczyć do bazy pewien ładunek. Podczas jazdy, w lesie za sprawą pewnej krowy jeep, którym jadą rozbija się o drzewo. Im samym nic się nie dzieje, ale ładunek uległ zniszczeniu i dziwna, fioletowa substancja rozpyliła się w ich otoczeniu. Przeznaczenie sprawia, że po raz kolejny losy dwóch grup splatają się ze sobą. Tym razem jednak muszą zażegnać konflikt i stawić czoła niespotykanym zjawiskom…

Co wylądowało w lesie Rendlesham? wprowadza do najnowszej fantastyki powiew świeżości. Wilkołaki, wampiry, paranormal romance, górują na półkach w księgarniach, nie oszukujmy się, każdy ma już tego przesyt, oklepanym i schematycznym powieścią mówimy nie! Mateusz Kudrański pisząc o UFO wyłamał się poza ramy dzisiejszych książek dla młodzieży (i dorosłych?) i stworzył coś nie mainstreamowego, coś co opisuje prawdziwe wydarzenia ale w formie fabularnej, coś co zachęca do zagłębienia się w tematy taktujące o kosmitach, a przez to otwiera umysł na otaczającą nas wiedzę.

Książka jest debiutem autora, jednak nie doszukałam się żadnych błędów w narracji czy bohaterach (a jest ich kilkunastu!) Nie udało mi się też pomylić żadnej postaci ze sobą, zgubić wątku czy zanudzić na śmierć. O nie, nie ma tu czasu na nudę! Kudrański sprawnie manewruję akcją tak by czytelnik nie domyślił się co czeka go na następnej stronie. Zwroty akcji, tempo i przygoda to norma, nie jesteśmy w stanie oderwać się od książki. Mocno zżyci z bohaterami, ciągle pragniemy przeżywać tę historię wraz z nimi, pomimo tego że przenosimy się o ponad trzydzieści lat wstecz nie odczuwamy tej bariery wiekowej, każdy z nastolatków wydaję się być taki jak my.

Jedyną rzeczą, do której nie mogłam się przyzwyczaić to język jakim posługują się bohaterowie. Z początku był jak dla mnie infantylny, z czasem trwania akcji i wzrastaniem powagi, nastolatkowie zaprzestali używania takiego słownictwa (albo ja się przyzwyczaiłam?) co zdecydowanie poprawiło mój komfort czytania i nic, a nic już mi nie przeszkadzało.

Zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu duet Sierżanta J. i Piguły. Swoimi kłótniami i docinkami potrafili mnie rozśmieszyć do łez. Ich relacje można nazwać swoistym konfliktem pokoleń, z jednej strony mamy bezczelnego nastolatka, a z drugiej apodektycznego i surowego wojskowego. Ich kłótnie głównie opierały się na żartach z tuszy Piguły i wieku J. niby nic wielkiego jednak autor idealnie wplótł ich dialogi tam gdzie było trzeba rozładować sytuację.

Mateusz Kudrański z zawodu jest grafikiem, swoje umiejętności świetnie zaprezentował w książce. Minimalistyczna, ciekawa okładka intryguję i zachęca do zapoznania się z treścią. W środku też nie zabrakło kilku prac autora. Grafiki przedstawiające postaci i ważne momenty w fabule nadają klimatu. Jestem nimi oczarowana, są piękne, nigdzie indziej podobnych nie widziałam. Całość oprawiona jest w grubą, twardą oprawę godnie prezentującą się na półce w domowej biblioteczce.

Co ciekawe autor sam wydał książkę, wysyłał swoje dzieło do wydawnictw lecz te odmówiły. Co wylądowało w lesie Rendlesham? można kupić w formie ebook’a oraz za pośrednictwem popularnego serwisu aukcyjnego w formie fizycznej z autografem i dedykacją Mateusza Kudrańskiego w niewygórowanej cenie. Uważam że zdecydowanie warto.

Co wylądowało w lesie Rendlesham? jest godnym uwagi debiutem, zaskakująca, ciekawa i zabawna. Jak donosi blurb z okładki jest to idealna pozycja na wakacje, ja jednak uważam, że książka jest na każdą porę roku i każdy etap nauki w szkole i dla każdego przedziału wiekowego.


Recenzja pojawiła się dla portalu literatura.juventum.pl

4 komentarze:

  1. Okładka rewelacyjna.

    Co Cię tak mocno zraziło do twórczości rodzimych autorów fantastyki? ;O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Genialna jest cała oprawa graficzna :) Zdecydowanie styl pisania, tematy, o których piszą, a poza tym za dużo razy zawiodłam się na polskiej fantastyce, bardziej pewnie sięgam po zagraniczną, nie mniej powoli zaczynam sobie czytać polskie dzieła, ale dawkuje je sobie żeby nie przedobrzyć, bo drugie podejście skończyłoby się fiaskiem :)

      Usuń
  2. Okładka, fabuła i pochodzenie autora genialne, jednak zawsze ogarnia mnie dziwne uczucie, gdy Polacy w swoich książkach za głównych bohaterów biorą kogoś z zagranicy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwoje bohaterów jest polskiego pochodzenia :) w tym przypadku wybranie zagranicznych bohaterów nie było niczym dziwny, ponieważ autor swoją książkę oparł na prawdziwych (do pewnego stopnia [kosmici]) wydarzeniach rozgrywających się w Anglii :)

      Usuń

Każdy komentarz jest dla mnie ważny, pomaga mi się rozwijać i motywować do dalszego działania więc zostaw proszę ślad po sobie :)