Autor: Orson Scott Card
Cykl: Saga Endera Tom 1
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 328
Andrew Wiggin zwany Enderem jest Trzecim, czyli trzecim dzieckiem w rodzinie co jest surowo karane przez prawo. Wobec śmiertelnego zagrożenia nadciągającego z kosmosu Ziemia przygotowuje swoją broń ostatniej nadziei. Jest nią chłopiec, w którym odkryto zalążki niezwykłego geniuszu wojskowego. Czas nagli, a przyszłość dwóch cywilizacji spoczywa w rękach dziecka...
Zaczynając czytać miałam świetliki w oczach byłam wręcz zachwycona! Historia młodego chłopca – kiedy rozpoczyna się powieść Ender ma zaledwie sześć lat – który trafił do szkoły bojowej by szkolić się jak prawdziwy żołnierz w dodatku genialne dziecko, mądrzejszy od przeciętnego dorosłego z każdej strony otoczony innymi, obcymi dziećmi w obcowaniu z rygorem, nauką nowych rzeczy i brakiem miłości czy nawet zwykłego zrozumienia. Dziecko pozostawione same sobie w świecie dorosłych to jeden z motywów w literaturze, które bardzo lubię i tak jak już pisałam na początku było bardzo interesująco i mnie wciągnęło jednak ze strony na stronę mój entuzjazm gasł, było co raz gorzej, a końcówkę ledwo doczytałam. Fabuła z ciekawej przekształca się w dość nudną i przewidywalną.
Pomimo tego, że fabuła mi się nie podobała i wywoływała u mnie napady drzemek to na pochwałę zasługują bohaterowie. Card wykreował ich może nie wybitnie, ale na pewno niebanalnie. Dzieci geniusze, nad wyraz dojrzałe to ten typ, który lubię. Ender jest bardzo młody, a już wiele problemów „wielkości dorosłej”, z którymi musi radzić sobie sam. Na naszych oczach bohater zmienia się i zamyka w skorupie niewrażliwą na otoczenie. Dość ciekawymi postaciami byli również Valentaine i Peter – rodzeństwo Endera niewiele starsze od niego samego, a ich teksty zamieszczane w Internecie kierują polityką całego świata. Na szczęście autor zajął się nie tylko tymi pierwszoplanowymi bohaterami, ale też tymi, którzy pojawiają się w powieści na chwilę, wielki plus.
Wydanie zostało wzbogacone o opowiadanie pt. ”Chłopiec z Polski”, które opisuje wydarzenia na długo przed tymi z „Gry…”, a głównym bohaterem jest nikt inny jak ojciec Endera Jan Paweł Wieczorek. Ciekawe opowiadanie, krótkie ale treściwe. Tekst został zamieszczony na końcu choć w moim mniemaniu powinno być na początku gdyż stanowi dobry prolog do całej fabuły.
„Gra Endera” początkowo była opowiadaniem, które autor z czasem przekształcił w pełną powieść. Swoją książkę po raz pierwszy wydał w 1977 roku i była ona wtedy w pewnym sensie awangardowa i w dzisiejszych czasach można uznać ją już za klasyk dlatego, według mojej zasady (klasykę się nie ocenia) nie wystawię punktacji. Książki ani nie polecam ani nie odradzam, warto sprawdzić ją na własnej skórze mi wydała się dość marna i mam do niej stosunek ambiwalentny, ale jak zauważyłam jestem po prostu wybredna.
Uwielbiam tę powieść i mocno mnie zdziwiło, że zasypiałaś, przy tak pędzącej fabule, dopiero przy Ksenocydzie, czy Dzieciach umysłu tempo faktycznie spada. Książka jest zdecydowanie warta uwagi, porusza obnażonym okrucieństwem drzemiącym w dzieciach i perfidią dorosłych, którzy są gotowi poświęcić wszystko i wszystkich, by tylko osiągnąć swój cel. Zmusza do myślenia i niejednokrotnie frustruje. Zresztą nie bez powodu zgarnęła dwa najważniejsze wyróżnienia dla literatury fantastycznej.
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam mam ambiwalentny stosunek do tej książki, ale bardzo możliwe, że po prostu nie do końca ją zrozumiałam, bądź nie była to idealna książka na ten moment w moim życiu. Bardzo możliwe, że do niej wrócę za jakiś czas i się nią zachwycę. Na dzień dzisiejszy mam mieszane uczucia.
UsuńWybitny cykl powieściowy,ale właściwie tylko dla koneserów gatunku ponieważ dla laików zbyt wiele poświęca autor uwagi na rozległe tło socjologiczne :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! i to jest chyba mój problem, nie uważam się ani za laika ani konesera, ale po prostu to nie była książka dla mnie w tym momencie. Zapewne kiedyś do niej wrócę i okaże się, że powali mnie na kolana.
UsuńMożna by spróbować. :)
OdpowiedzUsuń