Autor: Ian Douglas
Seria: Star Carrier
Wydawnictwo: Drageus Publishing House
Ilość stron: 432
Ocena: 9/10
Jak wiecie lubię science fiction, a jeszcze bardziej lubię space opery czyli podgatunek sci-fi. Wojny w kosmosie, inwazja kosmitów, broń, nowe technologie to wszystko to co mnie bardzo, bardzo ciekawi i pochłania bez reszty. Czasem jednak książki z tego gatunku nie są aż tak interesujące, wciągające, a autor sam nie wie o czym pisze, a więc jak jest z tą pozycją?
Wiek XXV. Tajemniczy władcy Galaktycznego Imperium Sh’daar uznali, że gwałtowny rozwój genetyki, robotyki, infotechnologii oraz nanotechnologii (GRIN) doprowadzi gatunek ludzki do punktu „osobliwości technologicznej”, w którym ludzkość osiągnie transcendencję. Sh’daar uważają, że jest to zagrożenie dla całego Wszechświata – dlatego gatunek ludzki musi zostać powstrzymany, nawet jeśli miałoby to oznaczać jego całkowitą eksterminację. Lecz ludzie nie byliby sobą, gdyby podporządkowali się bez szemrania naciskom obcych, choćby i najpotężniejszych...
Zacznijmy od tego, że autor od samego początku wrzuca nas w sam środek bitwy kosmicznej. Duża ilość informacji, szybka akcja i tajemnice, które dopiero z czasem zostają nam ujawnione. Taki typ powieści dynamicznej wprost ubóstwiam. Douglas nie patyczkuje się z czytelnikiem i od razu wprowadza nas w świat naukowy, wysoki technologicznie, pełen broni, statków, systemów o jakich możemy tylko pomarzyć. Bez zbędnych ceregieli i objaśnień czytelnik już na początku siedzi za sterami myśliwca, stoi przy pulpicie dowódcy, a nawet wchodzi do umysłu wroga. Fabuła jest niezwykle ciekawa, wciągająca, szybka, przemyślana. Wiele epitetów można by jeszcze dopisać ale po co, wystarczy jedno dobitne określenie - ta książka jest wprost genialna GENIALNA!
Ian Douglas zna się na rzeczy. Opisując bitwy, kosmos, broń i statki jest nader dokładny ale przy tym nie nudny. Potrafi z istną gracją opisać najbardziej krwawą (hmm złe określenie, kosmiczną?) bitwę bez chwili zbłądzenia i wytchnienia, autor ma wszystko przemyślane i co najważniejsze nie gubi się w swoim wykreowanym świecie nawet minimalnie. Aż dziw mnie bierze, bo przy takim natłoku zdarzeń myślę, że niejeden by się pomylił. Pełen szacunek.
Narracja prowadzona jest z trzech - czterech (czwartego uświadczymy niewiele, ale jest) punktów widzenia co urozmaica powieść i pozwala na bliższe poznanie bohaterów. Wielki plus dla autora, który pokazał akcję oczyma kilku postaci, można powiedzieć po równo, żaden nie został pokrzywdzony i każdy z nich zapoczątkował, pomiędzy starciami, swoje prawdziwe ja - swoją historię. Barwną życie prezentuje nam Trevor Gray zwany prymem i jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się jego losy, natomiast wielką enigmą staję się dla mnie admirał Koening myślę, że ten jeszcze nie raz zaskoczy i wzruszy czytelnika. Wiem, że piszę trochę na około o samych bohaterach ale wierzcie mi nie mogę więcej by nie popsuć Wam radości z czytania.
Podsumowując jeżeli szukacie dobrego science fiction to pozycja, którą serwuje nam Ian Douglas jest idealnym typem co więcej dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z gatunkiem powieść może spokojnie pełnić funkcje "tej pierwszej". Bitwy, tajemnice, broń, technologia to składniki równania, którego wynikiem jest to, że bierzesz pieniądze do kiesy, zakładasz buty, idziesz do księgarni, a w drodze powrotnej jadąc autobusem i czytając "Pierwsze Uderzenie" przegapiasz swój przystanek, bo przepadłeś w tym universum bez reszty!
Ian Douglas zna się na rzeczy. Opisując bitwy, kosmos, broń i statki jest nader dokładny ale przy tym nie nudny. Potrafi z istną gracją opisać najbardziej krwawą (hmm złe określenie, kosmiczną?) bitwę bez chwili zbłądzenia i wytchnienia, autor ma wszystko przemyślane i co najważniejsze nie gubi się w swoim wykreowanym świecie nawet minimalnie. Aż dziw mnie bierze, bo przy takim natłoku zdarzeń myślę, że niejeden by się pomylił. Pełen szacunek.
Narracja prowadzona jest z trzech - czterech (czwartego uświadczymy niewiele, ale jest) punktów widzenia co urozmaica powieść i pozwala na bliższe poznanie bohaterów. Wielki plus dla autora, który pokazał akcję oczyma kilku postaci, można powiedzieć po równo, żaden nie został pokrzywdzony i każdy z nich zapoczątkował, pomiędzy starciami, swoje prawdziwe ja - swoją historię. Barwną życie prezentuje nam Trevor Gray zwany prymem i jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się jego losy, natomiast wielką enigmą staję się dla mnie admirał Koening myślę, że ten jeszcze nie raz zaskoczy i wzruszy czytelnika. Wiem, że piszę trochę na około o samych bohaterach ale wierzcie mi nie mogę więcej by nie popsuć Wam radości z czytania.
Podsumowując jeżeli szukacie dobrego science fiction to pozycja, którą serwuje nam Ian Douglas jest idealnym typem co więcej dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z gatunkiem powieść może spokojnie pełnić funkcje "tej pierwszej". Bitwy, tajemnice, broń, technologia to składniki równania, którego wynikiem jest to, że bierzesz pieniądze do kiesy, zakładasz buty, idziesz do księgarni, a w drodze powrotnej jadąc autobusem i czytając "Pierwsze Uderzenie" przegapiasz swój przystanek, bo przepadłeś w tym universum bez reszty!
Dziękuję za polecenie opwiadania
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym tą książkę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńA ja nie bardzo czuję się w tych klimatach, więc odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńPo sci-fi sięgam bardzo rzadko, jednak ostatnio mam ochotę na jakąś pozycję z tego gatunku. To już druga recenzja, która przeczytałam, zachwalająca tę książkę. Chyba najwyższa pora się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo chętnie przeczytam, dobre sci-fi przydało by mi się teraz przeczytać
OdpowiedzUsuńChyba odpuszczę, nie lubię sci-fi ;) Fantasy, dark fantasy czytam często, ale ten podgatunek omijam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Rzadko w moje łapki trafia sci-fi, ale skoro polecasz i to tak entuzjastycznie :D, to może sięgnę :)
OdpowiedzUsuńP.S. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award :) Szczegóły tutaj - faaantasyworld.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award-3.html :)
Pozdrawiam!
Nie miałam jeszcze styczności z space operami, nawet nie wiedziałam, że tak to się nazywa!Mimo to, raczej chyba nie spróbuję, wolę bezpieczną Ziemię. :)
OdpowiedzUsuńhttp://shelf-of-books.blogspot.com/