Autor: Alison Croggon
Cykl: Pellinor
Tom: 1
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ocena: 1/10
Mearad jest niewolnicą uwięzioną w Gilmanowym Siole. Lata bicia i poniżania skutecznie wypleniły w niej jakiekolwiek wspomnienia o dawnym życiu, rodzinie i świecie. Wraz z przybyciem Cadvana, znakomitego barda z Lirigonu, dowiaduje się, że dysponuje potężnym Darem, a sama zaś pochodzi z pradawnego Pellinoru. Teraz musi zacząć nauki barda i stawiać czoła złu, które coraz bardziej panoszy się po Siedmiu Królestwach.
Dar to powieść z oklepaną i schematyczną fabułą ze znanymi z większości książek fantasy składowymi, jakimi są: pradawna (wymyślona) kraina, główni bohaterowie są przedstawicielami jakiejś grupy powiązanej z magią i mistyką oraz podział świata na dobro i zło. Jedyny innowacyjny element jest taki, że autorka swoją książkę oparła na legendzie zaginionej cywilizacji annaryjskiej. Zapewne nikt z Was nie słyszał o tych legendach, nic dziwnego, bo jak sama Croggon napisała na początku te przypowieści jak dotąd były znane niewielkiemu gronu profesorów akademickich, a ona urzeczona pięknem Zagadki Drzewnej Pieśni postanowiła przybliżyć owy tytuł szerszemu gronu czytelników w przystępnej formie. Brzmi ciekawie prawda? Szkoda tylko, że autorka nie poradziła sobie z tym zadaniem.
Akcję powieści, Croggon próbuje kreować na wartką i zaskakującą. Niestety wyszło całkowicie odwrotnie. Niejednokrotnie, kiedy fabuła mogłaby iść na przód autorka skutecznie lała jeszcze więcej wody mając zamysł budowania napięcia, co oczywiście się nieudało. Książka zawiera w sobie wiele zbędnych elementów, a może bardziej ozdobników, które tylko opóźniają całą akcje i sprawiają, że jest niezwykle monotonna i nudna.
Bohaterowie, wszyscy bez wyjątku, są płytcy i bezbarwni. Nie mają więcej niż dwóch cech charakteru. Ich emocje wyrażane w całym tekście są sztuczne i naciągane. Kiedy oczywiste było, że dany bohater był szczęśliwy bądź smutny autorka dopisywała jeszcze to by czytelnik na pewno nie miał wątpliwości, że tak jest. Zastanawiam się tylko, po co? Był to zupełnie nie potrzebny i irytujący zabieg, który nie raz sprawił, że odłożyłam książkę w kąt.
Po otwarciu książki naszym oczom ukazuje się mapa. Pierwsze, co przychodzi na myśl czytelnikowi to to, że świat przedstawiony w książce jest duży i dobrze opisany. Niestety i na tym polu Croggon nie do końca się popisała. Nie mogę powiedzieć, że autorka nie ma talentu do opisów, bo ma tylko, że nie wykorzystała go w stu procentach. Opis danego miejsca serwowany jest nam w dość przyjemny sposób, nie jest na siłę wykwintny, monotonny czy też nadmiernie przyozdobiony – jest taki, jaki być powinien, czyli taki by czytelnik bez problemu mógł wyobrazić sobie owe miejsce. Jednak diabeł tkwi w szczegółach i widać wyraźnie, że pisarka nie umie wyważyć długości danego opisu. Czasem był za długi, więc automatycznie stawał się niebotycznie rozciągnięty, czasem za krótki, co sprawiało, że dane miejsce opisane było po łebkach, jednak czasem, a nawet częściej potrafił być idealny. Tu akurat kwestia doszlifowania tej umiejętności niemniej jest to jedyna rzecz, która w miarę Croggon wyszła.
W Darze denerwująca była jednowymiarowość podziału na dobro i zło. Czytelnik miał jasno określone, że istnieją dobrzy i źli Bardowie, zatem nie mógł sam wyrobić sobie opinii i którymś z bohaterów czy ocenić sytuacji po swojemu, bo autorka zrobiła to za niego.
Historia Bardów, Mearad oparta na legendach annaryjskich pomimo tych wszystkich niedoskonałości ma potencjał. Gdyby wyrzucić wszelkie ozdobniki, dodać charakteru bohaterom, skrócić do wystarczającego minimum nie było by źle byłoby nawet ciekawie. Szkoda, że Croggon nie wykorzystała dobrze swojej szansy na przybliżenie czytelnikom Zagadki Drzewnej Pieśni, bo na pewno wtedy znaleźliby się nowi fani cywilizacji Annaru.
Recenzja pierwotnie opublikowana na portalu
Przeczytałam dwadzieścia pierwszych stron i wiedziałam, że ta książka nie jest dla mnie. Następnego dnia oddałam ją do biblioteki. Miałam lekkie wyrzuty sumienia, bo zwykle czytam książki do końca, ale czytając twoja recenzję odzyskałam spokój ducha, wiedząc, że nic nadzwyczajnego mnie nie ominęło :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że lepiej odpuścić sobie tą książkę. A szkoda, swego czasu wydawała mi się interesująca...
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce.. I dobrze jak widzę.
OdpowiedzUsuńNie miałam "przyjemności" choćby usłyszenia troszeczkę o tej powieści, ale po Twojej recenzji widzę, że tylko zyskałam czas i nerwy! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Czarny Kapturek