
Autor: George R.R. Martin
Gatunek: Fantastyka
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 357
Będąc pomiędzy czwartym, a piątym tomem cyklu Pieśni
Lodu i Ognia autorstwa Georga R.R. Martina postanowiłam zrobić sobie
chwilową przerwę i pomiędzy te dwa tomy wpleść sobie lekturę Rycerza
Siedmiu Królestw. Jak się okazało był to świetny pomysł, bo odpoczęłam
od przerastających mnie emocji w Uczcie dla Wron i poznałam trochę historii
Westeros.
Dunk wywodzi się z Zapchlonego Tyłka i jest giermkiem
wędrownego rycerza. Po śmierci swojego opiekuna wyrusza na turniej rycerski by
zdobyć trochę pieniędzy. Docierając na miejsce przybiera imię ser Duncana
Wysokiego (ten sam, który był dowódcą Gwardii Królewskiej i zapisał się w
księdze Gwardii). Pewne sploty wydarzeń kierują jego los w różne, ciekawe i emocjonujące przygody. Wraz ze swoim
giermkiem Jajem (później Aegon V Targaryen) wezmą między innymi udział w konflikcie o tamę
oraz w turnieju rycerskim z okazji ślubu lorda Butterwella.
Rycerz Siedmiu Królestw to zbiór trzech opowiadań, ( z czego
dwa były publikowane wcześniej) opowiadających o przygodach młodego,
samozwańczego, rycerza oraz jego giermka, późniejszego władcę Westeros. Każda z
opowieści ma około stu stron i posiada krótkie rozwidlenie wątków, więc śmiało
możemy nazwać owe opowiadania mikropowieściami. Fabuła prowadzona w trzeciej
osobie wraz ze zwinnym językiem Martina, humorem, ciętymi ripostami i intrygami
to to, co wszyscy fani pisarza doskonale znają z Pieśni Lodu i Ognia.
Opowieści o Dunku i Jaju są równie ciekawe, co cały cykl, a w oczekiwaniu na
szósty tom sagi jest miłym umileniem.
Opowiadania z jednej strony różnią się od siebie przygodami,
ale z drugiej stanowią całość, jako książka. W pewnych aspektach przygody łączą
się pojedynczymi nitkami ze sobą, umiejscowione są chronologicznie, co zapewnia
im ciągłość zdarzeń. Martin nawet w tak krótkiej formie nie patyczkuję się z
czytelnikiem i gęsto miesza w fabule intrygami i potrafi także zainteresować
czytelnika niespodziewanymi zwrotami akcji.
Bohaterowie są niezwykle wielowymiarowi przez co, tak jak w
sztandarowym cyklu Martina, zaczynamy kibicować, a także/lub zło wróżyć bohaterom.
Każda z postaci ma bardzo rozbudowany charakter, nawet te drugoplanowe, dzięki
czemu czytelnik może wejść w skórę
danej postaci.
Humor i błyskotliwe riposty umiejscowione są jak zwykle w
idealnych momentach. Niejednokrotnie zaśmiewałam się w głos. Powiem Wam, że im
dłużej czytam prozę Martina tym bardziej czuję się tak jakby on pisał
specjalnie dla mnie. Trafione żart, sarkazm, walki rycerskie, krew i intrygi -
to wszystko, co uwielbiam.
Po przeczytaniu Rycerza Siedmiu Królestw czekam z
taką samą, jak nie większą, niecierpliwością na dalsze przygody ser Dunka
Wysokiego jak i na kolejne tomy cyklu PLiO. Chętnie przeczytałabym o
dalszych przygodach dzielnego rycerza, bo jak się okazuje namieszał on nie mało
w historii Westeros.
Obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów twórczości Martina,
jak i dla tych, którzy nie mieli z nią jeszcze styczności. Jako, że Gra o
Tron jest małą cegłą nie każdy ma czas na sprawdzanie czy taki styl
pisania i historia mu podejdą, a Rycerz Siedmiu Królestw jest na tyle krótki i
wiernie oddający klimat Pieśni Lodu i Ognia jak i warsztatu autora świetnie
sprawdzi się, jako pierwsza przygoda ze słynnym autorem – zabójcą Twoich
ulubionych bohaterów. Z całego serca polecam.
Może w końcu zacznę ten cykl, ale nie wiem, czy jest sens, bo jest on strasznie długi, więc do opowiadań mogę już nie dojść. :)
OdpowiedzUsuń