Tytuł :"Dragon Age Utracony Tron"
Autor : David Gaider
Wydawnictwo : Fabryka Słów
Ilość stron: 469
Ocena recenzenta : 5/10
David Gaider jest kanadyjskim pisarzem mieszkającym w Edmonton, w prowincji Alberta. Od roku 1999 pracuje dla firmy BioWare zajmującej się tworzeniem gier komputerowych. Jest głównym scenarzystą gry "Dragon Age: Początek".
Królowa Rebeliantka zostaje zamordowana. Meghren ogłasza się królem. W królestwie nie dzieje się dobrze. Maric, książe Fereldenu postanawia odzyskać tron, którego jest dziedzicem musi poprowadzić armię i podjąć próbę uwolnienia królestwa spod jarzma obcego tyrana. Władzę dzierżą najokrutniejsi, a udręczony lud pragnie sprawiedliwości. Pomagają mu w tym narzeczona Rowan i wyjęty z spod prawa Loghain.
"Utracony Tron" jest to pierwsze dzieło autora, co się wyczuwa czytając je. Przeciętna fabuła, bohaterzy płascy, bez charakteru i wyrazistości, krajobraz praktycznie wcale nie jest opisany. To wszystko sprawia że całość jest tak banalna że aż boli gdyż gra, jest podobno bardzo dobra (ja grałam w nią dłuższą chwilę )
Książka jest prequelem do gry Dragon Age która zapewne jest nie lada gratką dla fanów ale dla oczu i umysłu zwykłego czytelnika nie grającego w tę grę, niestety wypada bardzo słabo. Czytając ma się wrażenie że wszystko jest robione na siłę, dla pieniędzy by tylko pociągnąć serie. Szkoda bo lubię książki z universum gier, a ta bardzo mnie zawiodła. Męczyłam się czytając ją i wcale mnie nie wciągnęła. Jedyne co mi się spodobało w książce to końcówka, gdzie główny bohater Maric wreszcie mówiąc kolokwialnie pokazał jaja i epilog ,który dzieje się dobre kilka lat po "wielkiej" wojnie.
Fabryka słów postarała się w wydaniu tej pozycji. Przyciągająca wzrok okładka, format który dobrze leży w dłoni, obrazy z gry przy każdym rozdziale nabiły trochę punktów u mnie. Szkoda że oprawa jest śliczna, a środek już nie bo to naprawdę dobrze sprzedająca się gra w której to właśnie książki powinny uzupełniać serie tak jak np. miało to miejsce z Assassin's Creed, gra i książka jest świetna przynajmniej dla mnie.
Jeżeli kiedykolwiek trafi do mnie druga część "Drago Age" to dam jej jeszcze jedną szansę :)
sobota, 2 marca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja również daję książkom drugą szansę :p Zawsze jest ta nadzieja, że może będzie lepiej .. :p Czasami mam ochotę na utwory właśnie o jakiś władcach, królach itp. :p To taka odmiana wśród wszystkich tych antyutopijnych utworów, które teraz zdominowały rynek literacki ;) Nie jestem jednak pewna czy książka trafi w mój gust, a te jej wady mnie odstraszają :p Mimo wszystko świetnie czytało się Twoją recenzje :3 Czekam na kolejną, pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńJedyne co mnie łączy z całą serią "Dragon Age" (czyt. gry i książki) to całe... NIC :). No nie powiem okładka przyciąga wzrok, a treść w sumie nie najgorsza... Zacznę polowania na tę pozycję ;D.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru!
Melon
Na palcach jednej ręki można policzyć udane książki na podstawie gier. Niestety.
OdpowiedzUsuń