Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 206
Ocena: 7/10
Stephen King to autor znany na całym świecie. Na swoim
koncie ma horrendalną ilość książek każdą na swój sposób wybitną, uwielbianą i
czytaną po wielokroć przez fanów jego twórczości. Literatura, jaką serwuje nam
autor nie jest jakoś szczególnie innowacyjna fabularnie, ale sposób, w jaki King
kreuje bohaterów czy też umiejętność narracji, jaką posiada sprawia, że jego
twórczość wyróżnia się na tle innych znanych nam powieści. Nie inaczej jest z Carrie
debiutancką powieścią Kinga na pierwszy rzut oka zwyczajna
książka, a jednak diabeł tkwi w szczegółach i owa powieść nie jest zwykłym
debiutem, a zaskakująco dobrą powieścią.
Carrie White jest inna niż jej rówieśnicy. Nie chodzi na
prywatki, nie interesują się nią chłopcy, stanowi obiekt kpin i docinków. Matka
– religijna fanatyczka – za wszelką cenę usiłuje uchronić ją przed grzechem.
Pewnego razu Carrie się jednak buntuje i idzie na szkolny bal. Gdy tam pada
ofiarą okrutnego żartu, rozpętuje się piekło... dziewczyna jest telekinetką o
olbrzymiej mocy, której postanawia użyć, by zemścić się na prześladowcach. Ci,
którzy ją dręczyli, gorzko tego pożałują.
Budowa utworu jest inna niż standardowa, z jaką możemy się
spotkać w większości książek na naszych półkach. Autor poprzez retardację
wplata części wywiadów, artykułów związanych z Nocą Zagłady, a także raporty,
zeznania świadków i przebieg śledztwa tak zwanej Białej Komisji, czyli
organizacji zajmującej się sprawą Carrie i jej umiejętności telekinetycznych.
Dzięki tym wplotą w fabułę cała historia zdaje się być nad wyraz autentyczna.
Przez taki zabieg Kinga opowieść o głównej bohaterce staje się bardzo
interesująca i sprawiła, że zaczynałam zastanawiać się czy przypadkiem nie
istnieją ludzie z darem takim jak głównej bohaterki albo czy może rzeczywiście
istnieją takie przypadki jak wysadzenie miasta Chamberlain w Main, gdzie
rozgrywa się akcja powieści, a świat, mądrzy ludzie i podobne białe komisje
ukrywają przed nami takie fakty.
Autentyczności powieści nadają również bohaterzy, świetnie
wykreowani bohaterzy! Matka Carrie, Margaret White to zatwardziała fanatyczka
religijna, która uważała, że cały świat żyje w grzech, że wszyscy ludzie spłoną
w piekle i zaznają gniewu Pana. Ogólnie cała powieść nie była straszna czy coś
w ten deseń, ale postawa Margaret była momentami bardzo przerażająca,
wywoływała u czytelnika nienawiść i wręcz niepokój, bo jak można być do tego
stopnia opętanym, żeby karać własną córkę za to, że założyła zbyt czerwoną sukienkę,
albo za to, że się urodziła.
Pomimo krótkości książki wydawała mi się trochę przydługa i
ja z chęcią bym ją trochę skróciła. Jak wiadomo Stephen King ma przyczepioną
etykietkę mistrza opowieści i gawędziarza i tak jak w większości jego książek
wręcz to kocham to w Carrie zaczęła mnie męczyć ta
nadmierna ilość tekstu, która notabene w pewnych momentach była po prostu…
laniem wody. Jestem jednak to w stanie
wybaczyć z oczywistego powodu, jakim jest debiut autora, który w tamtym okresie
nie miał w pełni wypracowanego swojego stylu i kunsztu.
Dużo osób o tej książce pisze, że jest ona idealna dla
czytelników, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z Kingiem, czy ja też tak
uważam? Raczej nie. Jest sporo innych lepszych książek, które nadają się dla
tak zwanych nowicjuszy. Myślę, że, niektórych ludzi zachwyci, a niektórych może
zdecydowanie zniechęcić do literatury tego pana, a byłaby to wielka szkoda.
Podsumowując Carrie to udany debiut wart
przeczytania. Opowieść jest napisana w interesujący sposób, dobrze wykreowani
bohaterowie zasługują na same plusy. Kolejnym argumentem za jest fakt, że
powieść została już drugi raz zekranizowana, więc zanim wybierzemy się do kina
przeczytajmy książkę. Niektórych może zrazić zbyt przydługa narracja, ale dla
innych owa narracja może być strzałem w dziesiątkę. Ogólnie rzecz ujmując
książkę polecam!
Czytałam tę książkę już jakiś czas temu, jednak w moim odczuciu jest kawałkiem dobrej roboty, a sam pomysł na takie, a nie inne skonstruowanie fabuły zaskoczył mnie raczej pozytywnie.
OdpowiedzUsuńPzdr :)
Chcę ją przeczytać, od kiedy pojawiły się informacje o jej kolejnym zekranizowaniu. Koleżanka czytała i niezbyt była zadowolona, ale jest dość cieniutka więc raczej się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńMnie zniechęcił do dalszego poznawania Kinga "Joyland", a "Carrie" chyba mogłaby mi się spodobać - przynajmniej opis brzmi ciekawie. Niewykluczone, że jednak przeczytam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
izkalysa
King jeszcze przede mną i muszę koniecznie sięgnąć po jakąś jego pozycję. :)
OdpowiedzUsuńOsobiście mam uraz dotyczący Kinga. Próbowałam czytać jego "Desperację", Bezsenność" i "Grę Geralda". Żadna z tych książek nie przypadła mi do gustu i żadnej w konsekwencji nie skończyłam. Co więc mogłabyś polecieć, aby przekonała się do tego twórczości? :)
OdpowiedzUsuńNo jasne np. "Doktora Sen" "Pod Kopułą" "Dallas 63" :D
Usuń